niedziela, 11 stycznia 2015

Strój biegacza - jak przetrwać zimę.

To będzie już piąta przebiegana przeze mnie zima, ale dopiero druga w ubraniach z "prawdziwego zdarzenia". Wcześniej nie przejmowałam się tym, co na siebie zakładam, byle by było nie za zimno, ale też nie za ciepło, co dość trudno było uzyskać dzięki bawełnianej koszulce, bluzie z kapturem lub polarze, zwykłej kurtce wiatrówce i bawełnianych spodniach dresowych. Ale i tak oczywiście ten strój nie przeszkadzał mi w bieganiu. Nie wiedziałam, że może być lepiej i wygodniej, przyjmowałam, że tak po prostu jest i tyle.


Teraz na szczęście zdążyłam już skompletować biegowe zimowe ubrania i mam na ten temat trochę przemyśleń.
Zwykle zanim zacznę zbierać się na bieganie, sprawdzam temperaturę panującą na zewnątrz. I tak:

-jeśli jest powyżej zera, to wystarczy mi bluza do biegania, koszulka z krótkim rękawkiem i legginsy, w których biegam przez większą część roku. No i lekka czapka lub buff jako opaska na czoło i uszy. Czapka jest ważna, bo jak hula wiatr (zwłaszcza taki jak ostatnio) to jest w niej o wiele przyjemniej, niż gdyby nie mieć nic na uszach. Ale to dobrze, że ten wiatr wieje, może smog wawelski trochę odpuści i będzie lepsze powietrze :). Poza tym czapka zabezpiecza przed nadmierną utratą ciepła. Rękawiczek nie ubieram, bo musiałabym je ściągnąć już po pierwszym kilometrze. Podczas biegu ciało intensywnie się rozgrzewa, więc nie warto przesadzać z ilością odzienia.

-gdy temperatura spada poniżej zera sprawa wygląda trochę inaczej, tutaj już trzeba bardziej skupić się na tym, co na siebie założyć. Ja ubieram, oprócz wspomnianych wcześniej rzeczy (koszulka techniczna z krótkim rękawem, "jesienne" legginsy do biegania i biegowa bluza +czapka), dodatkowo koszulkę z długim rękawem, szorty na tyłek (bo jeszcze nie posiadam ocieplanych legginsów) i rękawiczki oraz obowiązkowo skarpetki za kostkę. Trzeba pamiętać, żeby wszystko dokładnie w siebie powkładać (zwłaszcza t-shirt w spodnie), żeby nic nie podwiewało. Na razie tej zimy taki zestaw mi wystarcza. Co do butów, to powinny być nieprzemakalne i powinny mieć dość agresywny bieżnik. Piszę, że powinny, bo ja takich nie mam, zwykle zimą "dojeżdżam" stare buty, żeby wiosną móc kupić nowe :). Ale pewnie kiedyś, jak będę mieszkać na wsi i biegać po lesie - sprawię sobie takie buciki. Jak jest już baaardzo zimno, to można pokusić się o następne warstwy na górę i dół, o kominiarkę na twarz, czy grubsze rękawiczki, albo po prostu zrobić trening w domu. Gdy jest mniej niż -10 stopni - ja zostaję. Po prostu nie za bardzo mogę wtedy oddychać, a tlen jest raczej potrzebny :)

Z odpowiednim ubiorem zima wcale nie jest taka straszna :)
Pozdrawiam!

11 komentarzy:

  1. zrobiłam eksperyment i raz włożyłam koszulę w legginsy, a raz zostawiłam wypuszczoną. i nie wiem, czy za drugim razem nie było mi cieplej, jak mi jeszcze ta długa koszulka tyłek ogrzewała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jak nie włożę, to mi się podwija do góry xd. A na tyłek mam właśnie spodenki :)

      Usuń
  2. ja dziś myślałam, że zwariuję, bo było mi za gorąco i za zimno ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio coś pogoda fika koziołki. Jak wezmę do domu ciepłe ubrania, to się gotuję. Jak ich nie wezmę, to zamarzam. A przecież dobre ubranie to połowa udanego biegu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się to podoba. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda to super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń