sobota, 24 stycznia 2015

Co lubię w biegach ulicznych?

Ostatnio coraz częściej napadają mnie myśli na temat, czy bieganie rzeczywiście ma sens, czy warto jak idiota ganiać w deszczu czy śniegu z narażeniem zdrowia, z ryzykiem skręcenia kostek i zniszczenia sobie kolan, czy pobijanie swoich życiówek prowadzi do czegoś konkretnego, po co mi to i na co. Czy opłaca się kilka razy w tygodniu męczyć i pocić tylko po to, żeby kiedyś, za parę odległych tygodni wystartować w biegu ulicznym pośród innych idiotów. Czy to ma jakikolwiek sens? No nie ma.
A może ma?
No pewnie, że ma! Przecież ja uwielbiam te biegi, bo:

1. Atmosfera: ten kto nigdy nie "wystąpił" w biegu ulicznym i nie poczuł tego, nie zgadnie o co mi chodzi. Tłum biegaczy, każdy ma jakieś marzenie i cel, przed startem cisza i skupienie, potem to napięcie trochę opada, ludzie, których nie znasz zagadują do ciebie, uśmiechają się. Kiedy nie masz sił, nagle znajduje się ktoś, kto klepie cię po pleckach i mówi "dawaj, dasz radę". Ktoś inny poratuje cię wodą, albo złapie dla ciebie banana. Właśnie o to chodzi w amatorskim bieganiu, robisz to dla satysfakcji, dzielisz z kimś swoje pasje. Czasami można się pościgać, ale zazwyczaj jest to wyścig z samym sobą i swoimi słabościami.

2. Kibice: Klaszczą ci właściwie za nic, bo po prostu sobie biegniesz, machają, przybijają piątki, wołają, trzymają dziwne motywujące tablice...Masz wrażenie, że oni też to czują. Zwłaszcza jeśli na trasie ustawisz sobie kogoś bliskiego i odliczasz ile kilometrów ci zostało, żeby go spotkać i tak egzystujesz od spotkania do spotkania (jak na przykład ja na maratonie w maju) i wiesz, że ktoś będzie czekał na ciebie na mecie. Masz kogo przytulić i masz się komu pożalić, że cię wszystko boli.

3. Rozmowy: Na zawodach biegam bez słuchawek na uszach, wolę mieć lepszy kontakt z otoczeniem, ale czasami się nudzę i przysłuchuję się rozmowom innych biegaczy (tak wiem, to wścibskie, ale cóż poradzić). Na przykład ostatnio, Biegacz do Biegaczki: "Ty wiesz? Jak tyle osób biegnie w jednym miejscu, to Ziemia się szybciej kręci!". No aż się zaśmiałam pod nosem :)

4. Punkty odżywcze: są jak oaza na pustyni, jak zbawienie, pojawiają się znikąd i zbyt szybko się kończą. Na zwykłym samotnym wybieganiu nie postawisz sobie co 5 km stołów z wodą, izotonikiem, bananami i czekoladą. Czasami zdarza mi się myśleć tylko o tym, kiedy będzie następny punkt i trzymam się tej myśli, jak tonący brzydkiej.

5. Meta: wymarzona, oczekiwana i upragniona meta. Zwykle stawiają ją trochę za daleko jak na mój gust, no ale nic z tym nie zrobię niestety. A jeśli uda się wpaść na nią w zakładanym czasie, następuje wybuch radości, płacz i szczęście, aż do wymyślenia sobie kolejnego celu.

A wy? Co lubicie i dlaczego startujecie?

1 komentarz:

  1. ja biegam dla koszulek ;) no i dla tej całej reszty, którą wymieniłaś. poza tym tak serio to tylko na takich biegach mam możliwość sprawdzić się i pobić życiówkę, bo mi nic nie przeszkadza, nic nie stoi na drodze, żadnych świateł, żadnych przechodniów. mogę biec przed siebie. i dopiero na biegach jestem w stanie sprawdzić na ile tak na prawdę mnie stać.

    ah, no i lubię później oglądać się na zdjęciach. nie ważne, że zazwyczaj wyglądam gorzej niż źle i mam głupią minę.

    OdpowiedzUsuń