czwartek, 6 kwietnia 2023

Biegowe podsumowanie zimy 22/23

Zimą zazwyczaj najlepiej mi się trenuje. Od zawsze tak było i odkąd pamiętam zima nie przeszkadzała mi w tym, żeby biegać. Nawet jak nie miałam odpowiednich ubrań: termoaktywnej kurtki, sportowych legginsów i sportowej czapki, to ubierałam bluzę, kurtkę wiatrówkę, bawełniane legginsy, zwykłą czapkę i normalnie wychodziłam biegać.

Możliwe, że motywował mnie wiosenny Półmaraton Marzanny albo po prostu najlepiej mi się biega jak jest zimno. Uwielbiam robić interwały i biegi tempowe jak wieje, sypie śnieg i jest pusto na chodnikach, bo wszyscy siedzą w domu. To właśnie zima i wczesna wiosna najbardziej kojarzą mi się z trenowaniem do pierwszych wiosennych zawodów.

Tak też było i w tym roku.


Grudzień:
Początkiem grudnia kontynuowałam mój plan treningowy do półmaratonu, który rozpoczęłam w połowie października. Plan ten zakładał 5 treningów biegowych i 1-2 treningi wzmacniające w tygodniu. Dla mnie to jest maksimum, jakie jestem w stanie wykonywać bez narażania się na kontuzje, ale niestety jest to też granica, po której czasem spada mi odporność. W połowie grudnia dopadło mnie przeziębienie i musiałam odpuścić na chwilę realizowanie założeń planu, a potem motywacja, żeby ciągnąć to dalej gdzieś się ulotniła. W grudniu miałam też gorszy czas jeśli chodzi o mój nastrój, dlatego tym bardziej ciężko było mi zebrać się na trening. Przez okres świąteczny odpuściłam bieganie, żeby wrócić do niego pod koniec roku.

W grudniu przebiegłam w sumie 61,4 km.



Styczeń:
Na początku roku natknęłam się na informację, że niedługo rozpoczną się zapisy na Bieg Ultra Granią Tatr. Od dawna słyszałam legendy o tym biegu, ale nigdy nie próbowałam się nawet zapisywać. Jest to bieg na dystansie 71 km, trasa biegnie przez Dolinę Chochołowską, Wołowiec, Starorobociański Wierch, Czerwone Wierchy, Dolinę Gąsienicową, Przełęcz Krzyżne, Wodogrzmoty Mickiewicza i przed regiel dolny z powrotem do Zakopanego do Kuźnic. Trasa marzenie i bieg marzenie. Tylko żeby się na niego dostać, trzeba najpierw mieć szczęście w losowaniu, a żeby zapisać się na losowanie, trzeba zebrać odpowiednią liczbę punktów ITRA: 9 punktów w maksymalnie 3 biegach lub 8 punktów w 2 biegach, lub 6 punktów w jednym biegu. 3 punkty ITRA zazwyczaj dostaje się po biegu na ok. 60+ km i ponad 2000m przewyższenia, co oznacza, że jeśli w przyszłym roku chciałabym zapisać się na losowanie na BUGT, to w tym roku musiałabym zrobić 3 takie biegi. Chellenge accepted :D.

Zapisałam się więc na Niezniszczalny Raróg 65+ km w ramach Ultra Biesa w maju i na Ultramaraton Magurski na 74km w sierpniu. Muszę jeszcze wybrać tylko trzeci bieg.



W styczniu też zaczęłam uczęszczać na zajęcia fitness na siłowni za namową mojej ulubionej sąsiadki Gaby. Po pierwszych zajęciach zobaczyłam, jak bardzo zaniedbałam tę kwestię przez ostatnie lata i od tamtego momentu chodzę na zajęcia 1-2 razy w tygodniu. Czuję dużą poprawę w możliwościach mojego ciała, mogę bez problemu robić przysiady, wyciskania i inne ćwiczenia z obciążeniem.

Oprócz tego pilnowałam, żeby biegać regularnie (mimo zakwasów po siłce), zrobiłam kilka dłuższych wybiegań na kilkanaście kilometrów, żeby stopniowo przyzwyczajać się do większych obciążeń.

W styczniu przebiegłam w sumie 103,9 km.



Luty:
W lutym wznowiłam już na dobre mój plan treningowy. Przeliczyłam ile zostało czasu do pierwszego wiosennego startu i na tej podstawie dostosowałam liczbę tygodni, które zrealizowałam z planu do Półmaratonu Marzanny. Robiłam biegi interwałowe i długie wybiegania przeplatane zwykłymi powolnymi rozbieganiami. Starałam się różnicować teren, po którym biegałam, żeby ciągle dostarczać nowych bodźców. Pod koniec miesiąca zrobiłam sprawdzian, czy w ogóle dam radę przebiec półmaraton i jak się będę czuć w trakcie biegu, a wyszło z tego 16 km po ok. 5:40-5:50 min/km (tempo easy) plus 5 km biegu z narastającą prędkością od 5:30 min/km do 5:06 min/km (bo miałam jeszcze siłę na przyspieszenie). Ucieszyłam się, że jestem w stanie zrobić półmaraton i to poniżej 2 godzin.

W lutym przebiegłam w sumie 155,5 km.



Marzec:
W pierwszej połowie miesiąca szlifowałam ostatecznie formę przed półmaratonem. Przyspieszyłam tempo na interwałach i rozbieganiach, pilnowałam regularności i wciąż uczęszczałam na siłownię. 19 marca odbył się Półmaraton Marzanny, o którym pisałam tu, było super, jestem całkiem zadowolona z wyniku, zwłaszcza że moje treningi nie były bardzo ciężkie i trenowanie było w gruncie rzeczy przyjemnością.

Po połówce odpoczęłam jeden dzień i biegałam dalej. Teraz nadszedł czas na zwiększenie objętości.

W marcu przebiegłam w sumie 124,7 km.



Jak widać, nie zrobiłam jakiejś zawrotnej ilości kilometrów, ale każdy trening miał sens i cel. W planach na wiosnę mam włączenie większej ilości biegów w terenie, więcej spacerów i wycieczek, dodanie jeszcze jednego treningu na siłowni w tygodniu i ogólne zwiększenie aktywności w ciągu dnia. W maju czeka mnie pierwszy w tym roku start w ultra, ale w kwietniu mam zaplanowany jeszcze bieg nocny na 10 km.



Pozdrawiam!