piątek, 30 maja 2014

Jak znaleźć czas na trening?

Kiedy ma się szkołę/ studia/ pracę/ inne obowiązki jest to zadanie dosyć trudne. Kiedy ma się wakacje (pozdrowienia dla maturzystów :) - ja po maturze szukałam pracy, żeby robić cokolwiek) to jest jeszcze gorzej. Czemu? Jest takie powiedzenie: "Jeśli nie masz na nic czasu, znajdź sobie dodatkowe zajęcie". I właśnie tu jest problem: jeśli ma się zbyt dużo czasu, to się go marnuje. W tym przypadku największy ciężar jaki trzeba podnieść to swój tyłek z kanapy i wziąć się do roboty :)
Najlepiej jest zacząć od planu, bo dobra organizacja to podstawa! Wziąć kartkę, długopis i rozpisać swój tydzień. Uwzględnić w nim plan zajęć, czas zarezerwowany na naukę i wyjścia na kawę i ciastko. Tak jest łatwiej sobie wszystko zobrazować i zapamiętać. Potem zastanowić się, ile czasu będzie zajmował trening razem z przebraniem się, rozgrzewką, prysznicem, ewentualnym dojazdem i posiłkiem potreningowym. I właśnie! Ważne jest, żeby zaplanować kiedy jeść. Bo wiadomo, że nie jest miło biegać ani z pełnym, kiedy wszystko nam w środku bulgocze, ani z pustym żołądkiem, kiedy burczy i boli. Zaleca się jeść ok.1,5-2 godziny przed treningiem i około godzinę po. Kiedy biegam rano, staram się zjeść najpierw śniadanie, chwilę odczekać i dopiero potem wyjść. Kiedy biegam późnym popołudniem po powrocie z uczelni, to staram się zjeść coś zaraz przed ostatnimi zajęciami, żeby przyjść, od razu się przebrać i mieć trening z głowy.

Bieganie nauczyło mnie systematyczności i konsekwencji w dążeniu do wyznaczonego celu. Realizowanie planu treningowego przygotowującego do maratonu wymagało naprawdę minimalnego zaangażowania z mojej strony. Wystarczyło po prostu biegać. Oczywiście modyfikowałam plan pod siebie, ale nie musiałam się długo zastanawiać nad tym, co robić danego dnia. W planie miałam ok. 3 treningi w tygodniu trwające do godziny czasu i jedno długie niedzielne wybieganie (tzw. long slow distance), który wydłużał się co tydzień i trwał nawet 2-3 godziny.

Oprócz początku miesiąca (rozłożyła mnie gorączka) i niedzieli 20 (Wielkanoc), wszystko zgodnie z planem :)

Wiadomo- czasem nie chciało mi się nawet wychodzić z domu, zwłaszcza w zimie, gdy było mokro i nieprzyjemnie, ale jakoś dawałam radę i starałam się nie odpuszczać. Zwykle stosowałam taką metodę, że ubierałam się w biegowy strój. Jak już się ubrałam to szkoda było to zmarnować i trzeba było wyjść. A jak już wyszłam to bez sensu byłoby nie zacząć biec :)

Biec czy nie biec? w prawo czy w lewo?

Wystarczy spiąć tyłek i wszystko jest do zrobienia. Odkąd biegam regularnie to nie zdarzyło mi się, żebym nie miała na coś czasu. Nauczyłam się sprawnie nim zarządzać.
Trzeba też ustalić priorytety. Czy będę szczęśliwsza jak przeglądnę całego kwejka, czy jak się trochę poruszam? Jak zjem czekoladę czy jak zjem sałatkę? Nieraz trzeba zrezygnować z oglądania serialu, albo z dodatkowej godziny spędzonej na fejsie, ale jak już się człowiek przyzwyczai, to nie jest to trudne, ani uciążliwe. Sport jest lepszy niż siedzenie przed kompem :)

Pozdrawiam i powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz