niedziela, 15 marca 2015

Jak utrzymać motywację do biegania.

Zaczynasz biegać. Po jakimś czasie, nie wiedząc dlaczego, zaczyna Ci się to podobać i Twoje treningi są coraz częstsze, bardziej regularne, czujesz swój progres i chcesz to robić coraz lepiej. Masz lepsze samopoczucie, chęć do życia, lepiej znosisz stres i mniej się denerwujesz. Uwielbiasz to błogie uczucie po bieganiu, ten spokój i tę energię, którą Ci daje. Coraz częściej łapiesz się na myślach, że masz chęć pobiegać właśnie w tym momencie.
Jednak czasem przychodzi taki moment, kiedy ten zapał słabnie. Nie masz ochoty wyjść na trening i znowu się męczyć. Przestajesz widzieć sens biegania. Robisz sobie wymówki, bo przecież nie masz czasu, musisz jeszcze dziś zrobić tysiąc innych rzeczy i dopada Cię zmęczenie.
I teraz najsmutniejsze co możesz zrobić, to się poddać. I chociaż ciągle myślisz, że chcesz biegać regularnie, bo przecież to dobrze na Ciebie wpływa, to jakoś nie możesz się zmusić, bo dopadł Cię leń.


Trudno jest pozbyć się lenia na stałe. On zawsze wraca. Ale jest parę sposobów, żeby zapomnieć o nim na jakiś czas, nastawić się na pracę i walkę.

1. Kalendarz.
Kiedy zapisuję się na zawody, zaznaczam wielką czerwoną kropką "dzień zero" w kalendarzu, wieszam na ścianie i odliczam dni. Nic tak nie motywuje, jak świadomość uciekającego czasu, kiedy wiesz, że jeśli nie ruszysz pupy teraz, to później sobie nie poradzisz. Jest takie powiedzenie "im ciężej na treningu, tym łatwiej na zawodach".

2. Plan treningowy.
Również wieszam go na ścianie i stale przypomina mi o konieczności ruchu. Wtedy nie zastanawiam się czy iść na trening, czy może nie. A może jutro, a może za dwa dni, a może już nigdy (?). Z planem jest łatwiej ogarnąć myśli. Wiadomo - plan można modyfikować, zmieniać ze względu na różne przypadki, ale przynajmniej wiesz co masz robić.

3. Uczucia.
Kiedy siedzę sobie w ciepłym pokoju z kubkiem gorącej herbaty i czytam ciekawą książkę, a za oknem pada deszcz, to ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę jest właśnie bieganie. Czas mija, a ja wiem, że zaraz muszę wstać, przebrać się, rozgrzać i wyjść na tę "przepiękną" aurę. Więc wstaję, przebieram się, rozgrzewam i wychodzę. Dlaczego? Bo wiem, że po bieganiu będę się czuła o wiele lepiej niż teraz i po każdym treningu staram się dokładnie zapamiętać to uczucie. A tak na marginesie: w trakcie deszczu i brzydkiej pogody jest mniej ludzi na chodnikach i ulicach, co ułatwia poruszanie się i nie trzeba biegać slalomem. Poza tym wtedy mam mniej obaw, że niespodziewanie wpadnę na jakiegoś rolkarza, rowerzystę czy niesforne dziecko (a te uwielbiają się pałętać pod nogami (nie, żebym nie lubiła dzieci, ale wiecie o co mi chodzi :)) ).

4. Wizualizacja.
Kiedy biegnę, myślę o różnych rzeczach, ale zwykle nie jest to nic specjalnie określonego. Droga szybciej i przyjemniej mija, kiedy głowa jest zajęta czymś konkretnym. A kiedy jestem już zmęczona i mam ochotę odpuścić, myślę o wyścigu i o mecie. Wyobrażam sobie jak ją przekraczam i to mi dodaje sił.

5. Ludzie.
Znajomi, przyjaciele, blogerzy i inni biegacze. Jak popatrzę co wyczyniają na Endo, sama mam ochotę wskoczyć w buty i biec. "O nie! Ona przebiegła dzisiaj 12 kilometrów? W godzinę? Ja jej pokażę co JA mogę!" Czy coś w tym stylu :).

6. Literatura i prasa.
Uwielbiam czytać biografie sportowców. Utwierdzam się wtedy w przekonaniu, że upór, ciężka praca i wysiłek to najlepszy sposób na spełnianie marzeń. Książki i gazety o biegowej treści pomagają dogłębnie wniknąć w temat, poszerzyć swoje wiadomości, wyrobić sobie zdanie na pewne tematy i oczywiście motywują do dalszych starań.


Jak Wy się motywujecie?
Pozdrawiam!

2 komentarze:

  1. właśnie mam ten moment, że moja motywacja sobie poszła w siną dal.

    OdpowiedzUsuń
  2. Największy przypływ motywacji jest wtedy, kiedy nie można biegać.
    Od długiego czasu nie marzyłam tak bardzo, żeby po prostu pójść w moje pola i pomknąć sobie.

    OdpowiedzUsuń