piątek, 15 marca 2024

Krakowski Bieg Kobiet - relacja

Są takie biegi, które niby są mało ważne w naszej biegowej “karierze”, ale jednak mają inne znaczenie. Bo pozwalają przełamać jakieś przekonania, pozytywnie zaskakują albo ich organizacja ma jakiś konkretny cel, jest dla kogoś. Krakowski Bieg Kobiet spełnił wszystkie te kryteria i dzisiaj trochę o nim opowiem.

Pewnego lutowego dnia zobaczyłam na facebooku ogłoszenie, że w niedzielę 10 marca odbędzie się bieg dla kobiet. Udział będzie darmowy, a dwukilometrowa trasa zakręci wokół Tauron Areny i w Parku Lotników Polskich. No aż żal nie skorzystać. 

Wbrew pozorom dwa kilometry wcale nie są jakimś super prostym dystansem, bo przecież im krótsza trasa, tym TRZEBA (:D) biec szybciej. Przed startem zastanawiałam się, na jaki czas mogę liczyć w tym biegu i na podstawie moich ostatnich treningów stwierdziłam, że spróbuję pobiec na złamanie 9 minut. Czyli tempo 4:29 min/km. 

Dla mnie to jest szybkie i mało komfortowe tempo (na razie!), takie robię na bardzo krótkich interwałach, ale pomyślałam, że jednorazowo może uda mi się spiąć na całe dwa kilometry.

W dniu startu pojechaliśmy z Erykiem pod Tauron Arenę, żeby odebrać pakiet i mimo dużej ilości osób w biurze zawodów, wszystko poszło w miarę szybko i sprawnie. Była wesoła atmosfera, a wszędzie wokół przewijały się jaskrawe różowe koszulki uczestniczek. Ja też postanowiłam pobiec w tej koszulce, nałożyłam ją na swoją techniczną bluzkę z długim rękawem, bo ta pakietowa była bawełniana.

Zrobiłam samodzielną rozgrzewkę po parku, a potem dołączyłam na kilka ćwiczeń do wspólnej rozgrzewki tuż przed startem. Stwierdziłam też, że nie będę się przejmować i stanę z przodu stawki (czego nigdy nie robię), bo spodziewałam się, że większość osób będzie biegła rekreacyjnie, a ja chciałam trochę przycisnąć. Stanęłam w 4-5 rzędzie, ale tak naprawdę mogłam ustawić się jeszcze bliżej, bo na dystansie wyprzedziłam ok. 10 osób. A wiadomo, że wygodniej się biegnie, jak nie trzeba robić slalomu między ludźmi. Choć z drugiej strony wyprzedzanie potrafi dodać trochę takiej psychologicznej siły. 

Lubię w krakowskich biegach to, że często odliczanie do startu robione jest do uderzeń bicia serca, przez co dodatkowo rośnie adrenalina i jest to wszystko bardziej przejmujące.

Wystartowaliśmy. Nie kalkulowałam i pobiegłam jak najszybciej przed siebie za tłumem, co potem okazało się tempem poniżej 4:00 min/km przez pierwsze 150 m. Ale potem się uspokoiłam, nastąpił podbieg prowadzący w głąb parku Lotników i zaczęła się zabawa. Co jakiś czas “połykałam” kolejną dziewczynę, ale zdarzało się też, że niektóre wyprzedzały mnie. 

fot. Wiktoria Kamińska

Cieszyłam się tym biegiem i uśmiechałam się do kibiców, fotografów i ludzi wokół. Pierwszy kilometr zapikał na zegarku w 4:21, co mnie ucieszyło, bo oznaczało, że jeśli wytrzymam tak też drugi, to na spokojnie złamię 9 minut. Ale w tamtym momencie o tym nie myślałam, wtedy chciałam po prostu biec swoje i przy okazji wyprzedzić jak najwięcej dziewczyn, tak dla własnej satysfakcji.

Na profilu fotografki Wiktorii Kamińskiej, która była na biegu, ukazały się oprócz zdjęć też takie dwa filmy, na pierwszym pokazuję się w 24s (policzyłam, że byłam wtedy na 26 miejscu), a na drugim jestem na samym początku, w pierwszych 2 s.

filmik 1

filmik 2

wycięłam kadr z filmu :D (z profilu facebookowego Wiktorii Kamińskiej)

Po okrążeniu w parku nastąpił zbieg i zaczęłyśmy okrążać Tauron Arenę. Zostało 500m, zaczęłam nawet trochę przyspieszać. Zaczęłam ścigać się z jedną dziewczyną i przez ostatnie 300 m biegłyśmy prawie ramię w ramię, raz ja z przodu, raz ona, ale ostatecznie na 50 m do mety zrobiła sprint i wyprzedziła mnie o 2 sekundy. I nie tylko ona, bo dosłownie 10m przed metą wyprzedziły mnie jeszcze 2 dziewczyny, więc ostatecznie przybiegłam na 20 miejscu na 495 startujących. 

fot. Karol Olszański Fear the Return

Czas 8:28, zdecydowanie lepiej niż się spodziewałam na początku, średnie tempo wyszło 4:14 min/km, bo drugi kilometr zrobiłam w 4:09. A na mecie dostałyśmy kwiaty zamiast medali. 

Bardzo się cieszę i jednocześnie jestem zaskoczona. Powoli udaje mi się realizować mój plan.

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz