czwartek, 19 czerwca 2014

O co chodzi w interwałach?

Po przebiegnięciu maratonu nagle ogarnęło mnie poczucie, że  nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem. Pół roku treningów prowadziło mnie do konkretnego miejsca i czasu, pozwalało na ciągły rozwój i nadawało sens temu co robiłam. Kiedy człowiek ma w życiu jakiś cel, do którego stara się dążyć, to jest szczęśliwszy, nawet przez samo "łapanie króliczka". Ale cóż zrobić, kiedy króliczek zostanie złapany? Ja nie mogłam tak po prostu usiąść, powiedzieć "tak, już jestem z siebie zadowolona, mogę leżeć przez resztę życia". Nie wiem dlaczego, ale takie rekreacyjne bieganie dla samego biegania mi nie wystarcza. Każde zawody, w których brałam udział dawały mi porządnego kopa do dalszego działania, a każdy poprawiony wynik dawał wielką radość z tego, że mogę pokonać samą siebie i stawać się coraz lepszą biegaczką-amatorką. Do biegów ultra (powyżej długości maratonu) raczej się nie nadaję, więc postanowiłam po prostu biegać szybciej i mam nadzieję, że to da mi upragniona satysfakcję.



O interwałach usłyszałam już dawno temu, kiedy poszukiwałam informacji o tym jak schudnąć dzięki bieganiu. To bardzo wymagający trening, ale oprócz tego, że jest ciężki i męczący, to ma bardzo wiele zalet. Dzięki treningowi tego typu można szybko pozbyć się tkanki tłuszczowej, w ciągu 25 minut można spalić podobną ilość kalorii co podczas 60 minut treningu aerobowego oraz przyspieszyć metabolizm, co pozwala spalać kalorie nawet do kilku godzin po zakończeniu ćwiczeń. Teraz jednak najważniejsze jest dla mnie to, że buduje on kondycję i wytrzymałość.

Jeden interwał składa się z części wykonanej z wysoką intensywnością i następującej po niej części wykonanej z niższą intensywnością. Nie musi być to bieganie, może to być jazda na rowerze lub na dowolnej maszynie cardio. Ogólnie chodzi o to, żeby zmęczyć organizm dużym wysiłkiem, po czym chwilę odpocząć, ale nie całkowicie i znowu zacząć intensywny wysiłek, i tak kilka/kilkanaście razy pod rząd. Narasta w ten sposób zmęczenie i to ono jest bodźcem do poprawienia kondycji.
Jeśli chodzi o biegowe interwały, to zaliczają się tu również sprinty i podbiegi.

Długość odcinków oczywiście zależy od indywidualnych potrzeb i dystansu, w którym chcemy poprawić czas. Ja robię na razie 600m szybko i 400m wolno i powtarzam ten cykl 6 razy (nie za mało, nie za dużo, tak mi się wydaje. I tak już przy ostatnim interwale jestem dosyć zmęczona). Jak biegnę szybki odcinek, to staram się go robić w tempie nie wolniejszym niż 4:40 min/km, choć szczerze mówiąc trudno mi na razie utrzymać stale takie tempo. Mam nadzieję, że w niedługiej przyszłości dojdę do całego kilometra :)
Na wykresie widać też tętno: pod koniec każdego odcinka dochodziłam prawie do 90% mojego HRmax (tętno maksymalne, swoje wyliczyłam wg. wzoru: 220-wiek), a podczas odpoczynku obniżało się do ok. 75%. Oczywiście przed każdym treningiem robię rozgrzewkę i spokojny bieg na zakończenie.
Teraz już tylko cierpliwie czekać na postępy :)

Pozdrawiam!

PS: Zapomniałam dodać, że na razie wykonuję go maksymalnie raz w tygodniu, bo jest dość ciężki i trzeba się na niego nastawić psychicznie ;) Chociaż podczas wolnych odcinków nie mogę się doczekać, żeby zacząć biec szybciej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz