niedziela, 3 kwietnia 2016

Śladami powstania styczniowego, czyli Bieg na Grochowiska.



To był spontan. Zazwyczaj nie planuję startów zaraz po sobie, tydzień w tydzień, bo nie jestem pewna, czy jeśli pobiegnę na 100%, to zdążę się tak szybko zregenerować i być w pełni sił następnego tygodnia. Ale kiedy padła propozycja, żeby pojechać do Pińczowa na crossowy Bieg na Grochowiska, po chwili zastanowienia zgodziłam się, planując potraktować ten bieg jako dobry trening (w końcu to górki) przed półmaratonem.
fot. 4-Run Pińczów

Pogoda była wymarzona. Piękne słońce, ale dość zdradliwa temperatura i silny wiatr. Pobiegłam już w krótkim rękawku, co było zdecydowanie dobrą decyzją, bo miejscami było po prostu gorąco i niektórzy pewnie się gotowali w swoich kurtkach i bluzach.
fot. 4-Run Pińczów

Trasa była przyjemna, ale wymagająca. Podbiegi nie były aż takie strome, jakich się spodziewałam, ale były długie i na dodatek dużo biegliśmy po piasku lub sypkiej ziemi i kamieniach. No i dodatkową "atrakcją", choć można to też nazwać utrudnieniem, były świeże wiejskie zapachy przez pierwsze 5 kilometrów.
fot. 4-Run Pińczów
Biegłam sobie na luzie. Gdzieś tam z tyłu głowy malutki głosik podpowiadał, żebym nie cisnęła za bardzo, bo przecież za tydzień mam pobiec półmaraton. Ale w miarę jak zbliżałam się do mety, drugi głosik mówił "biegnij szybko, bo możliwe, że się załapiesz na podium", więc musiałam to jakoś wypośrodkować. Ale faktycznie na ostatnim kilometrze zaczęłam doganiać dziewczynę, która miała długie włosy i wydawała mi się dość młoda, więc założyłam, że jest w mojej kategorii i musiałam ją wyprzedzić. No bo jakby się okazało, że z czystego lenistwa ominęło mnie drugie w życiu podium? Nie mogłam na to pozwolić, więc zaczęłam się gramolić szybciej w tym błocie i na ostatnich 300m ją minęłam. Na końcu była 5 sekund za mną, a na podium była trzecia. Gdy wpadłam na metę i Dominika powiedziała, że będę chyba miała miejsce w kategorii, w myślach aż zaczęłam skakać ze szczęścia. Byłam druga w K16!


Chociaż w zasadzie było nas tylko 27 dziewczyn w kategorii, w tym jakieś 10 licealistek w trampkach, więc nie było tak trudno, ale zawsze to miło dostać puchar :D.
 A potem czekała na nas grochówka i festyn z okazji rocznicy bitwy pod Grochowiskami.

Teraz już tylko czekam na Półmaraton Rzeszowski 10 kwietnia.

Pozdrawiam!

PS: To już równo setny wpis na blogu :)

EDIT: zdjęcia znalezione w internetach :)
fot. Jędrzejów Biega

fot. Jędrzejów Biega


4 komentarze:

  1. gratulacje :)

    bardzo ciekawy medal.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że Red is Bad nie dołączyło do imprezy. Świetnie wyglądacie. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, świetnie by się wpasowało :) dziękuję i również pozdrawiam.

      Usuń