poniedziałek, 19 października 2015

Bieg o Puchar Dziekana Wydziału Farmaceutycznego oczami... kibica.


W sobotę 17 października o 11 rano na krakowskich Błoniach odbył się Bieg o Puchar Dziekana Wydziału Farmaceutycznego pod patronatem Prorektora Uniwersytetu Jagiellońskiego ds. Collegium Medicum, czyli w skrócie "Bieg 5 Na Dobry Początek". No wiecie, tak żeby z przytupem, na sportowo rozpocząć nowy rok akademicki. Oczywiście byłam na niego zapisana (chociaż to nie mój wydział) i zamierzałam pobiec z jakimś przyzwoitym czasem (była nagroda dla osoby, która przebiegnie te 5 km równo w 25 minut), jednak choroba pokrzyżowała moje plany i postanowiłam odpuścić.
W piątek wieczorem dziewczyny pojechały odebrać pakiety startowe i zadowolone wróciły do mieszkania, z radością pokazując mi ich zawartość. Swoją drogą, całkiem przyzwoitą zawartość jak na pakiet, który dostałyśmy za darmo, dzięki temu, że studiujemy na UJ. Była to koszulka techniczna i parę innych drobiazgów. Zrobiło mi się troszkę żal, bo przecież m.in. ja namawiałam je kiedyś do biegania, a teraz nie mogłam uczestniczyć w naszym wspólnym starcie. Z cichą nadzieją również pojechałam odebrać pakiet startowy i wciąż zastanawiałam się, czy nie zaryzykować. Ostatecznie stwierdziłam, że zdecyduję o tym następnego dnia rano, nie wiedziałam przecież, jak się będę czuć i jaka będzie pogoda.
Bardzo chciałam pobiec. Nawet bardzo bardzo. Jednak głos mojego rozsądku doszedł do wniosku, że to nie będzie dobry pomysł i mogę się po tym rozchorować jeszcze bardziej. Do ostatniej chwili zastanawiałam się, czy w ogóle iść z dziewczynami i im kibicować, przy okazji cierpiąc wewnętrzne katusze. Ale byłam i nie żałuję.
Pierwszy raz postawiłam się w roli kibica i szczerze mówiąc, trochę dziwnie się czułam. Nie mówię, że źle, ale nieco inaczej. Wreszcie mogłam zobaczyć na żywo, jak pierwszy zawodnik wbiega na metę. Mogłam przyglądnąć się i bić brawo wszystkim startującym. Mogłam wesprzeć krzykiem moje dziewczyny, które przybiegły ze znakomitymi czasami. I mają już swoje pierwsze medale. Może one sobie jeszcze nie zdają z tego sprawy, ale ja wiem, że będzie tego więcej :). Biegło też paru moich wykładowców i ćwiczeniowców, pozajmowali całkiem wysokie miejsca. Miło jest zobaczyć kogoś w tej innej, sportowej odsłonie.
Jednak po tym wszystkim, po oglądnięciu całej dekoracji zwycięzców we wszystkich kategoriach, rozdania i rozlosowania nagród, podziękowaniach i tak dalej stwierdzam, że zdecydowanie wolę siebie po tej drugiej stronie barykady.
Więc do zobaczenia w sobotę na półmaratonie :).

Pozdrawiam!

2 komentarze:

  1. Ale tak serio, jakie to szlachetne i przyjacielskie, że im towarzyszyłaś!
    Podziw i szacun bardzo za takie zachowanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie poszła :)

    OdpowiedzUsuń