wtorek, 31 stycznia 2023

Nie sądziłam, że to kiedykolwiek się wydarzy... wracam!

5 lat temu porzuciłam pisanie bloga. Dlaczego? Było kilka powodów:

1. Moje posty pojawiały się coraz rzadziej, bo przestałam czuć potrzebę ich tworzenia.

2. Nałożyłam na siebie presję, aby każdy mój wpis był fajny, musiał mieć walory edukacyjne (dietetyka sportowa) albo opisywać jakąś historię (zazwyczaj starty w zawodach), albo być takim miłym wpisem z dozą humoru. I oczywiście coraz trudniej było temu sprostać.

3. Po napisaniu połowy relacji z jednego z biegów (1.Półmaratonu Lovelas) doświadczyłam dużej blokady w pisaniu. Nie mogłam zebrać się do pracy nad tym postem, aż minęło tyle czasu, że stwierdziłam, że bez sensu jest go w ogóle kończyć, bo wszyscy dawno o tym zapomnieli. w tamtym roku odpuściłam też opis Runmageddonu Hardcore, Duathlonu w Mielcu, Festiwalu w Krynicy i kilku innych biegów, w których brałam udział.

4. Nie wiem czemu, ale miałam uczucie, że mój blog jest trochę dziecinny, że blogowanie jest dla nastolatków i powinnam już odpuścić, bo "nie wypada". Zapomniałam po co w ogóle zabrałam się za pisanie, straciłam frajdę z tworzenia i zaczęłam to traktować jak obowiązek, a nie zabawę.

5. Mój blog polegał głównie na pokazywaniu moich uczuć i przeżyć związanych z bieganiem i treningami, a w tamtym momencie chyba potrzebowałam przestać się aż tak uzewnętrzniać.

Czy żałuję, że przestałam pisać?

Trochę tak. Parę lat tu nie zaglądałam i jak w końcu odważyłam się sprawdzić, czy strona jeszcze istnieje, to wzruszyłam się z tego względu, że dzięki blogowi mogę odzyskać tyle wspomnień. Wielu z tych rzeczy, które się wydarzyły już nie pamiętam, a dzięki moim wpisom mogę przypomnieć sobie co czułam, jaka byłam, o czym myślałam.

I trochę żałuję, że tych ostatnich pięciu lat nie mam zapisanych w postach i zdjęciach.

Chociaż jakby się zastanowić, to część tego publikowałam na instagramie, lecz nie tak obszernie jak na blogu. Instagram ma ograniczenia znaków i wiem, że ludzie nie czytają długich postów. Blog to trochę inna bajka.

Wiem też, że kiedyś miałam kilku wiernych czytelników i czytelniczek, często pisałam posty z myślą o tych właśnie osobach, żeby miały co czytać do popołudniowej herbaty.

Czy wrócę do pisania? Nie wiem :D Ale już od kilku miesięcy o tym myślałam, tęskniłam za moim blogiem i brakowało mi miejsca, gdzie mogłabym sama dla siebie opisywać wspomnienia związane z tą miłą cząstką mojego życia, jaką jest bieganie i rzeczy z nim związane.


Co się działo przez te 5 lat nieobecności?

W sumie większość jest na insta ;) A tak w skrócie (i chronologicznie):

-po porzuceniu pisania wzięłam się za ostre trenowanie (paradoksalnie mogłabym tworzyć wtedy najlepsze posty)

-dzięki temu pobiłam wszystkie życiówki w bieganiu, zaczynając od mojego ukochanego półmaratonu (1:41:21), potem 5 km (21:55) i 10 km (46:33). Na maraton musiałam poczekać kolejne 4 lata (4:06)

-skończyłam studia i zostałam Panią Magister Dietetyki

-wzięłam udział w Triathlonie!

-przebiegłam swój pierwszy ultramaraton (na 64 km) na Festiwalu Biegowym w Krynicy we wrześniu 2018 r. Zajęło mi to 10h 34 min

-w 2019 roku razem z Rysiem wzięliśmy udział w Biegu Rzeźnika - jakimś cudem zostaliśmy wylosowani mimo małej ilości punktów. Różne przeciwności losu sprawiły, że dotarliśmy do 51 km i zakończyliśmy tę przygodę (którą mega miło wspominam tak btw.). To był mój pierwszy DNF w życiu :D

-w tym samym roku jeszcze raz spróbowałam przebiec ultra 64k w Krynicy, ale już z gorszym rezultatem.

-w 2019 dwa razy stałam na podium w kategorii wiekowej k20 na Wierzchosławickich Leśnych Biegach z Mrówką i na Borzęcińskiej Dysze

-w 2020 rok wchodziłam pełna nadziei na nowe życiówki, ale niestety przyszedł covid i przestałam intensywnie trenować.

-w międzyczasie wyszłam za mąż w lipcu 2020 :D

-sezon 2021 był dla mnie mało intensywny, niewiele się działo biegowo i treningowo.

-w sezonie 2022 ruszyłam trochę do przodu. I chyba pokuszę się o zrobienie podsumowania tego roku.



więc… (chyba) stay tuned!

Pozdrawiam!