sobota, 25 października 2014

Biegowa jesień w mojej szafie.

Ta pora roku ma swój urok. O ile nie pada deszcz i nie dopadnie nas przeziębienie (tak jak mnie dopadło) to jest całkiem przyjemna. Niższe temperatury pozwalają na założenie biegowych dresików, które leżały smutnie na dnie szafy, a chłodny wiatr ułatwia głębokie zaczerpnięcie powietrza (w lecie czasem miałam z tym problemy podczas szybszych treningów, to samo na teście Coopera, kiedy było gorąco). Niestety dużo biegaczy ubiera na siebie albo zbyt mało albo zbyt dużo ubrań, bo boją się zmarznąć. Ja czasami należę do tych pierwszych, bo nie chcę się przegrzewać, a potem ściągać wierzchnich warstw, bo to zazwyczaj prowadzi do przeziębienia. Oczywiście każdy ma swoje odczucie ciepła, ale biegając wczesnym październikiem, gdy było bardzo ładnie, ubrana w koszulkę z krótkim rękawkiem, byłam dość zaskoczona widząc biegacza w kurtce i czapce :)


Wobec tego jak ubrać się na jesienne bieganie?
Jest jedna prosta zasada: ubierz się tak, jakby na zewnątrz było ok.8-10 stopni więcej, niż jest w rzeczywistości. Podczas biegu organizm bardzo się rozgrzewa, zaczynamy się pocić i wystarczy na chwilę się zatrzymać i porozciągać, aby nas przewiało. Gdy wychodzimy z domu, powinniśmy czuć, że jest nam nie do końca ciepło, a nawet chłodno.
Jesienią na "dół" zawsze zakładam długie, poliestrowe legginsy, tyle mi wystarcza. Powinny być dopasowane, ale nie krępować ruchów, dobrze jeśli posiadają kieszonkę i odblaski.
Na "górę" ubieram się na "cebulkę". Lepiej założyć kilka cienkich warstw niż jedną grubą, bo powietrze między tymi warstwami tworzy dodatkową izolację, a jeśli odczuwamy dyskomfort, zawsze możemy tę zewnętrzną rzecz zdjąć.
-Część najbardziej przylegająca do ciała to koszulka termoaktywna, która ma za zadanie odprowadzać wilgoć.
-Druga rzecz to przeważnie koszulka techniczna z długim rękawem albo lekka bluza biegowa, która powinna utrzymywać ciepło.
-Na wierzch zazwyczaj zakładam cienką kurtkę wiatrówkę lub bluzę z kapturem, które mają chronić przed deszczem i wiatrem.

Mój nowy nabytek- połączenie bluzy biegowej i kurtki przeciwdeszczowej :)
Na wyziębienie (ale i przegrzanie) narażona jest też głowa, przez którą ucieka większość ciepła. Poza tym bardzo nie lubię jak wieje mi w uszy, więc gdy robi się zimno, przyodziewam opaskę zrobioną z buffa i jest ok. A na deszcz najwygodniejsza jest czapka z daszkiem. Na szyję ubieram kolejny buff, ale może to być też cienki szalik.
Jeśli chodzi o dłonie, to rękawiczki zakładam dopiero w zimie, a teraz tylko przez pierwsze 10 minut biegu muszę znosić chłód, potem jest już w porządku. Całkiem pomocne są dodatkowe dziurki na kciuki w bluzach i kurtkach.
Trzeba też pamiętać, żeby po skończonym biegu nie przebywać zbyt długo na zewnątrz, bo grozi to wyziębieniem i przewianiem, więc rozciąganie róbmy już w domu :)

Pozdrawiam!

PS: Jutro biegnę półmaraton w Krakowie :) Nie wiem jak to będzie, bo nie czuję się jeszcze najlepiej po tej całej chorobie, ale w razie czego trzymajcie kciuki. Miałam tygodniową przerwę i tak bardzo chcę już biegać :)

1 komentarz:

  1. też biegnę ten półmaraton :)

    ja akurat właśnie od rękawiczek zaczynam. dłonie marzną mi najbardziej i jest to najbardziej dokuczliwe.

    OdpowiedzUsuń