czwartek, 3 grudnia 2015

Podsumowanie jesieni 2015.

fot. Ryszard Kętrzyński
 Po okresie wakacji moja forma znacząco spadła. Nie biegałam wtedy wiele, odrobinę przybrałam na wadze, więc do regularnych treningów było mi ciężko wrócić. We wrześniu zaczęłam odbudowywać kondycję i na początku października było już znacznie lepiej. Nie męczyłam się już przy dłuższym truchtaniu, było mi lżej, mogłam sobie biegać spokojnie bez zadyszki i myśli w stylu :już nie dam rady, kiedy to się skończy". Jednak w połowie października dopadło mnie paskudne przeziębienie i byłam zmuszona przerwać bieganie na ponad tydzień. Taka przerwa niestety zwykle daje o sobie znać. 24 października był półmaraton, który przebiegłam rekreacyjnie w ponad 2 godziny, miałam małe zakwasy, ale w następnym tygodniu powróciłam do biegania z zamiarem pobicia rekordu życiowego na 10 km miesiąc później.
Miałam całe 4 tygodnie na przygotowania. Ułożyłam plan treningowy, tak aby każdy mój trening miał jakieś konkretny cel w przygotowaniach. Nie zrealizowałam całego planu, przeszkodził mi w tym Smog Wawelski, a czasem zwykłe niechcemisię, ale byłam z siebie zadowolona, bo w tym roku trzymanie się jakiegokolwiek planu nie za bardzo mi wychodziło. Tarnowska Dyszka była super, niemalże zbliżyłam się do mojego zeszłorocznego rekordu życiowego i pomogło mi to znów uwierzyć w swoje możliwości.

Potem postanowiłam zrobić chwilę przerwy. Tak po prostu, żeby "naładować baterie", a przy okazji nie truć się smogiem wtedy, kiedy było dość duże zanieczyszczenie. Odpoczywam już drugi tydzień, biegam niewiele i powoli zbieram się do ułożenia sobie grafiku treningów na zimę. Trzeba też pomyśleć o stabilizacji i ćwiczeniach ogólnorozwojowych. Stopniowo ustala mi się lista startów na wiosnę, same nowości, nie chcę już powtarzać tego, co zwykle.

I tak właśnie minęła mi jesień. Jeden półmaraton, jeden bieg na 10km. Przy okazji zaczęłam uczęszczać na treningi z grupą Zabiegani Mielec, zawsze jak przyjeżdżam do domu, to staram się wpaść na niedzielne bieganie na Gryfie. Dobrze jest mieć czasem kontakt z trenerami i bardziej doświadczonymi biegaczami, można się rozwijać, zawrzeć nowe znajomości lub po prostu pobiegać w miłym towarzystwie, bez ścigania, każdy w swoim tempie. Super jest to, że treningi są otwarte i może przyjść na nie każdy, nawet jeśli nigdy nie miał do czynienia z bieganiem.

Pozdrawiam!

2 komentarze:

  1. Podobnie planuję swoją wiosnę - nie chcę powtarzać tego co już było :D

    OdpowiedzUsuń