poniedziałek, 14 grudnia 2015

Wesoły trip biegowy, czyli odwiedziny w Ojcowskim Parku Narodowym

Kiedy tydzień temu Małga zapytała, czy nie pojechałabym z nią pobiegać po Ojcowskim Parku Narodowym, zgodziłam się bez zastanawiania. Dawno nie byłam na żadnej wycieczce i potrzebowałam choć na chwilę zmienić otoczenie i pobiegać w ładnym miejscu.

Nasza wyprawa była uzależniona od pogody, bo deszcz jednak by nam przeszkadzał w robieniu zdjęć i w sobotni ranek wszystko wisiało na włosku. Ale że mamy twarde charaktery i bardzo chciałyśmy jechać, więc zmobilizowałyśmy się i nasz wypad doszedł do skutku. Na początku trochę zmarzłyśmy, ale pogoda była przepiękna jak na zwykły grudniowy dzień.
Ojcowski Park Narodowy jest położony ok. 16km na północ od Krakowa i można do niego spokojnie dojechać komunikacją miejską w niecałe pół godziny. Jest to najmniejszy park narodowy w Polsce, jego powierzchnia to 21,46km2, długość szlaków turystycznych wynosi ok.23km, a został on utworzony w roku 1956. Według mnie ani słowa, ani zdjęcia nie są w stanie oddać jego urody, trzeba to zobaczyć własnymi oczami.

Ogólnie plan był taki, że nie było planu :). Żadna z nas wcześniej tam nie była, ja dzień wcześniej zerknęłam dwa razy na mapę, ale niewiele mi to dało, nie wiedziałyśmy ile damy radę przebiec i co w ogóle warto zwiedzić.
Miałyśmy dwa główne cele:
1.Zobaczyć Maczugę Herkulesa.
2.Wejść do jaskini.

Jak się okazuje, w Ojcowskim Parku Narodowym jest ok. 400 jaskiń, więc ze znalezieniem jakiejkolwiek nie miałyśmy problemu. Z Maczugą było trochę trudniej, bo nie wiedziałyśmy, gdzie ona się znajduje, a na mapę która dała nam tę informację, natrafiłyśmy trochę późno. Maczuga była dokładnie na drugim końcu parku i na moje oko miałyśmy do niej z 6-7 km, więc póki co, będzie ona celem kolejnej wycieczki.

Kiedy wbiegłyśmy do parku, ja oczywiście nie wiedziałam gdzie dokładnie jesteśmy, Małga ogarniała trochę więcej, więc ona była decyzyjna, kiedy trzeba było wybrać, gdzie biegniemy :). Przebiegłyśmy przez Bramę Krakowską, zaczęłyśmy się wspinać do Jaskini Ciemnej, która o tej porze roku jest zamknięta dla turystów, a potem zbiegłyśmy do uroczej Doliny Prądnika przy okazji lądując po parę razy na czterech literkach. Zatrzymałyśmy się przy Źródełku Miłości, po czym udałyśmy się biegowym krokiem do Ojcowa. Tak w skrócie wyglądała nasza trasa. Nie piszę więcej, lepiej po prostu pooglądać zdjęcia :)







Czy wspominałam, że Małga jest wariatką? ;D
Kurtałka trochę ucierpiała po moim zjeżdżaniu na tyłku.

Źródełko Miłości





Szczerze mówiąc, nie wiem co miałam na myśli :D
Małga: Ale dlaczego to tak leci???
Kasia: Hmm...wiesz, to jest głębsze filozoficzne pytanie.


Musimy to powtórzyć, zostało jeszcze tyle do zobaczenia.
Zaglądnijcie też go Małgi (klik) :).

Pozdrawiam!

6 komentarzy:

  1. ale super wycieczka! rzeczywiście było przepięknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można poznać tyle pięknych miejsc dzięki bieganiu! :)

      Usuń
  2. No ktooooo by się spodziewał, że akurat to zdjęcie będzie pierwsze :D
    Jeszcze raz dzięki za cudowną wyprawę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małga, to ja dziękuję, to był Twój fantastyczny pomysł! :)

      Usuń
  3. Po prostu zazdroszczę wycieczki! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateusz tak sobie myślę, że można kiedyś się wybrać na wspólną "blogerską" wycieczkę gdzieś za Kraków :)

      Usuń